sobota, 15 czerwca 2013

Bydgoszcz 1969

Z 15 lat temu dostałem od Dziadka mapę. Zeskanowałem ją. Nieudolnie, ale nie chciałem robić wycinanki. Może komuś się przyda nawet w tej postaci.



Po powiększeniu nie można odczytać nazw ulic, więc jakby ktoś potrzebował w rozdzielczości 22 MPix, to do pobrania tutaj.

piątek, 14 czerwca 2013

Wmawianie potrzeb

Kilka tygodni temu dzwoni matka i proponuje zafundowanie prawa jazdy i żebym się zastanowił, bo łatwiej będzie mi pracę znaleźć bla bla bla. Miły gest, ale wkurwia mnie, gdy ktoś próbuje mi życie układać. Prowadzę stronę i z nią wiążę przyszłości, a nie z kierowaniem pojazdów. Dobra, na spokojnie pomyślałem, że jako odskocznia, by mi przydało, a tak żeby wsiąść w auto i pojechać gdzie chcę i kiedy chcę. Tylko do tego. Zapytałem więc lekarki czy przepuściłaby mnie przez badanie na prawko - stwierdziła, że bez najmniejszego problemu, więc ok, wiem już, że teoretycznie mogę iść. Ale zanim się wybiorę muszę sprawdzić czy prowadzenie auta faktycznie mnie odpręża i powoduje, że zapominam o bożym świecie. Poprosiłbym swego przyjaciela, ale on na swoje auto chucha i dmucha, więc nie chcę ryzykować śmiercią, gdy mnie ukatrupi po wjechaniu w dziurę. Mój dobry kumpel nie odpowiedział mi na wiadomość (w sumie on nigdy nie odpowiada na maile czy smsy, taki typ, więc się zbytnio nie zdziwiłem, ale też nie będę się upominał) i pozostaje mi ojciec, ale nie chciałem z ojcem, bo Skoda nie ma wspomagania, ostatni rocznik w tym modelu bez wspomagania..., też nie miał czego kupić. Siłowanie z kierownicą, żeby skręcić... Ostatnio jeździłem samochodem 5 lat temu i wspominam zajebiście. No ale 5 lat temu było inaczej i teraz też jest inaczej. Jazda autem zawsze była dla mnie przyjemnością, choć dużo częściej jako pasażer, ale 3 lata temu się pozmieniało i dlatego muszę sprawdzić czy prawko faktycznie mi coś da. Pomijam już kwestię, że jakby mnie instruktor wkurwił, to bym wyszedł i poszedł w chuj.
Dziś dzwoni Babcia i mówi m.in., że słyszała, że na prawko idę. Wkurwiło mnie to. Myślę sobie, że po cholerę matką rozpowiada, że idę na prawko, skoro nawet jej nie dałem odczuć, że się zgadzam. Piszę do niej smsa z zapytaniem, co powiedziała Babci. Po chwili dzwoni i rzecze, że tyle, co mi, a potem znowu nadaje swoje, że mógłbym iść na takie prawo jazdy, by móc dostawczakiem jeździć (wystarczy kat. B jak na osobówki), że fajna praca przedstawiciela handlowego (gówno prawda. Przedstawiciel handlowy to ładniejsze określenie akwizytora, a czym się trudni akwizytor, to chyba wie każdy) i do jakiej szkoły jazdy chciałbym iść. Kurwa! Czy ja w ogóle powiedziałem, że chcę iść?! Najpierw chcę zobaczyć czy w ogóle coś mi to da, a dopiero potem zacznę myśleć. Wkurwia mnie, gdy ktoś próbuje za mnie układać moje sprawy, podczas gdy wiem, co chcę robić, ba!, robię to, rozwijam się i ba! już nawet zacząłem pracować na umowie o dzieło. Robię to, co lubię i to jest dla mnie najważniejsze.
Pomyślicie "ale ty jesteś idiota. Ktoś daje ci wędkę, a ty robisz aferę". Tak, ktoś daje mi wędkę, ale to wędka na śledzie, podczas gdy mam łowić szczupaki. Prędzej się postawię, że mam to w dupie, niż pójdę, jeśli mają mi wmawiać moje potrzeby, a jak Babcia w ogóle zacznie się upierać przy tym temacie, to wychodzę z domu i nie wracam. Czy ktoś tu w ogóle pomyślał o tym, czego JA chcę?!

Łącznie na Bloggerze napisałem ponad 90 tematów, a ten jest moim pierwszym, gdzie przeklinam.
Tak mnie ten temat wkurwia.