poniedziałek, 30 stycznia 2012

Przemyślenia przedsenne

Tak to jest, że jak człowiek nie może zasnąć, to myśli nad wieloma sprawami i nierzadko się rozmarza "co, by było gdyby". I w związku z tym drugim ja się rozmarzyłem...
Uprzedzam! Zapowiada się długi temat! A dotyczyć będzie Photoshopa...

W myślach roiło się wiele hipotez, treści, miałem wstęp, rozwinięcie i zakończenie, a teraz nie wiem jak zacząć, ale tak bywa. Słuchawki na uszy, spokojna muzyka, spróbujmy się skupić i jakoś zacząć ten temat :-)

Cofnijmy się do czasu/ów, gdy byłem w pełni zdrów i miałem pracę na etacie, czyli rok 2009. Nie chodzi tu o to, żebyśmy wrócili do przeszłości, a do sytuacji, gdy zarabiałem.
Nie mam Photoshopa, bo mnie na niego nie stać, ale chcę go mieć. Jak to zrobić, by się w niego uposażyć?

Zarabiałem 1400-1500 zł netto. Życie mnie kosztowało około 1100-1200 zł miesięcznie, więc przyjmijmy, że zostawało 300 zł wolnych środków do odłożenia. I jak tu zakupić Photoshopa? Podzieliłem to na 4 opcje wyboru:
1. Oszczędzamy 1 rok kwotę 300 zł: nie kupujemy nowych ciuchów, nie kupujemy rodzinie prezentów, żadnych!, urlop spędzany w domu, nie wychodzimy na piwo czy pizzę, nie chodzimy do kina, po prostu nie robimy nic, co się wiąże z wydatkami. Mija rok, rozrywki, relaksu w tym czasie żadnego, ale Photoshop jest.
Pytanie: było warto? Odpowiedzcie sobie sami.
2. Oszczędzamy 2 lata kwotę 150 zł: nie kupujemy nowych ciuchów, urlop spędzamy w domu, nie wychodzimy na piwo czy pizzę, nie chodzimy do kina, jedyne na co sobie pozwalamy, to prezenty dla rodziny i to tylko tej najbliższej na najważniejsze okazje (urodziny, imieniny, święta) wydając nie więcej jak 100 zł członek/okoliczność. Dużo to jest? Moim zdaniem standard, bez fajerwerków, mam kolegę, który zarabia mniej jak 2 tys. zł, a robi prezenty za kilkaset. Kontynuując - przez 2 lata chodzimy w tych samych ciuchach, które już trochę się zużyły. Mijają 2 lata... - jest! Możemy w końcu kupić Photoshopa!
Pytanie: warto było? Odpowiedzcie sobie sami.
3. Oszczędzamy 3 lata kwotę 100 zł: nie kupujemy nowych ciuchów, nie wychodzimy na piwo czy pizzę, nie chodzimy do kina, kupujemy tylko rodzinie prezenty jak w pkt. 2 oraz możemy sobie pozwolić na coroczny weekendowy wypad szukając przy tym dobrej oferty, a najlepiej będącej w promocji. Po 3 latach nasze ciuchy są już szmatami, buty przemakają, chodzimy ciągle w tym samym, ale... Photoshop jest!
Pytanie: warto było? Odpowiedzcie sobie sami.
4. Nie oszczędzamy na Photoshopa: mamy 300 zł miesięcznie do odłożenia, więc 3600 w skali roku. Za to mamy prezenty dla najbliższej rodziny (liczyłem je jako połowa oszczędności, czyli 1800 zł). Pozostałe 1800 jest na urlop w Tatrach (ja odkładam 800, żona drugie tyle). Reszty jak na razie 1000 zł. Za 500 raz na rok kupujemy sobie 1-2 pary jeansów, nowe buty, koszulkę, sweterek. A pozostałe 500 możemy wydać raz na jakiś czas na jakieś piwko, pizzę, bilet do kina, pojechać do rodziny w odwiedziny, po prostu mieć życie towarzyskie, a nie jak niewolnik "praca-dom, praca-dom".

Nie miałem i nadal nie mam Photoshopa, lecz prowadzę normalne życie, z miejscem na relaks i rozrywkę.

Żeby zmienić to, co powyżej napisałem, czyli oszczędzanie 1-3 lat, wystarczyłoby, aby Adobe poszło na rękę potencjalnym klientom, jak i sobie, to w zasadzie przede wszystkim.
Ile osób zarabiających tyle, co ja zarabiałem, może sobie pozwolić na zakup Photoshopa? No ile? 1 na 100? I to chyba maksymalnie, bo jakoś nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić, by osoba prywatna, nie posiadająca działalności gospodarczej i żadnego dodatkowego źródła dochodu, hobbysta w zakresie fotografii/grafiki, był w stanie wydać tak ogromne pieniądze na zakup oprogramowania. Do czego zmierzam...
Wiadomym jest, że Photoshop skierowany jest do profesjonalistów, komercyjnie i za niemałe pieniądze wykonujących swój zawód, do agencji reklamowych, studia foto i innych firm, w których powstają wszelakie grafiki czy są obrabiane zdjęcia. Tacy ludzie/firmy (lub ich prezesi) nie zarabiają na czysto 1500 zł w skali miesiąca, bo najzwyczajniej w świecie nie opłacałoby im się to. Śmiem twierdzić, że zarabiają wiele tysięcy złotych, a nawet i dziesiątki tysięcy, jednak przyjmijmy, że ta średnia, to około 10 tys. w skali miesiąca.
10 tys. w skali miesiąca, to 3 licencje na Photoshopa, z mojej wypłaty nie stać, by mnie było nawet na 0,5.
Wystarczyłoby zrobić tak, by osoby zarabiające tak małe pieniądze jak ja, płaciły proporcjonalną kwotę za produkt Adobe jak profesjonaliści i tak przy zarobkach 1500 zł, "PS"-a mógłbym kupić za 500 (także byłoby mnie stać na 3 licencje z jednej wypłaty).
Powracając do tego, co wcześniej pisałem - jeśli 1 osoba na 100 będąca w mojej grupie zarobkowej, zakupiła program Adobe, to wychodzi z tego, że firma ta zarobiła tylko 3600 zł. To tak jakby sprzedała każdej z tych 100 osób program za zaledwie 36 zł! Niewiele...
Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że Adobe wprowadza ofertę skierowaną dla osób zarabiających te 1500 zł i sprzedaje program za 500. Jakby nie patrzeć, 7 razy taniej niż zwykle. Byliby stratni? Sądzę, że nie!
Wówczas osoby zarabiające te 1500 zł mogłyby pomyśleć "Ty, zobacz, jaka promocja! Photoshop za 500 zł! Bierzemy! Taka okazja może się nie powtórzyć! Pewnie ilość ograniczona!". I tak sądzę, że co najmniej połowa z tych 100 osób, zakupiłaby program za 500 skierowany właśnie do takiej grupy osób.
50 osób zakupiłoby program za 500 zł, więc koncern zarobiłby 25 tys. zł, a nie 3600. W przeliczeniu na jedną osobę z tej grupy 100, wyszłoby że program kosztował 250 zł, czyli kwotę 7x większą niż przed tą "promocją". Można? Można, tylko trzeba chcieć i myśleć.

Myślałem sobie jeszcze, że takie promocje mogłyby być skierowane do osób:
a) zarabiających mniej jak 2 tys. zł - ci mogliby kupić Photoshopa za 1/3 swoich zarobków.
Musiałyby być to osoby nie posiadające dochodu z tytułu wykonywanej grafiki czy zdjęć. Po prostu amatorzy tacy np. jak ja.
b) bezrobotni/studenci - ci mieliby program za darmo. Owszem, koncern mógłby rozliczać to w ramach strat, bo jak to tak?, normalnie 3600 zł, dla zarabiających mniej jak 2 tys. za 500, a dla tych za darmo? Ale proszę wziąć pod uwagę fakt, że gdyby nie dali za darmo, to oni i tak, by nie kupili ich produktu, bo niby za co? Więc gdzie tu straty? Wręcz reklama. Oczywiście jakby taki student/bezrobotny znalazł pracę za najniższą krajową, to musiałby odinstalować program (ze względu na warunki licencji) lub zakupić odpowiednią wersję - patrz podpunkt a)

Jeśli nie chciano, by dawać najnowszej wersji oprogramowania, to można, by pomyśleć o np. 3 wersje starszych - takich już się nie sprzedaje, rzadko są dostępne do kupienia, a ich cena jest zachęcająca, bo nawet poniżej 1000 zł. Czyż nie można, by było starszej wersji sprzedawać za mniej? Oczywiście cały czas mam na myśli tych zarabiających mniej jak 2 tys. zł lub bezrobotnych, którzy mieliby program za free.

... bo prawda jest taka, że tych, co muszą mieć (ze względu na wykonywaną pracę) stać, a tych, co zarabiają dużo mniej, już nie, a więc i tak nie kupią, więc lepiej zarobić coś niż nie zarobić nic. A za pewne zarobiliby niemało, bo nie jeden, by skorzystał z takiej oferty.
Płacą Ci, którzy na tym zarabiają - bo z jakiej racji mieliby nie kupować programu? Uzyskują dochód i to niemały, to niech płacą. Ci, którzy pasjonują się tylko fotografią/grafiką, nie zarabiają na niej, mało zarabiają w swojej pracy, dlaczego mają płacić tak horrendalne kwoty?!

Ot i tyle. Takie moje przemyślenia przedsenne. Wiem, że jest to mało prawdopodobne do zrealizowania, ale warto marzyć :-)
Kto dotarł do końca, nie pogubił się i przy tym nie zanudził, z góry serdeczne dzięki!

piątek, 6 stycznia 2012

Powracam

 Nie zapomniałem o tym blogu. Jak mógłbym zapomnieć o moim jedynym pamiętniku :)
Po prostu nie wiedziałem o czym pisać, nie miałem niczego nowego do wrzucenia, a też nie chciałem przynudzać o codziennej egzystencji, która zazwyczaj wygląda tak samo.
W ciągu ostatnich paru dni wzięło mnie na zdjęcia. W końcu. Nie są może dziełami mistrzowskimi, ale mi się podobają :)
Pierwsze nosi tytuł "PRL", bo go przypomina. Jedyne co nie pasuje do tego okresu, to mleko w kartonie, więc niech ono służy za kontrast.
Na opis drugiego braknie mi słów. Wiem, co chciałem przedstawić, ale nie wiem jak do końca to wyrazić. Najwyższy czas książkę przeczytać ;)