poniedziałek, 30 lipca 2012

Takie tam ostatnie wydarzenia

1. Pamiętacie jak się żaliłem, że producenci tytoniu zawyżają ilość wyrobionych papierosów na opakowaniach? Napisałem wiadomości do 2 firm, przedstawicielstwa firmy Viceroy i Route 66.
Ten pierwszy mnie olał, więc też im nie zawracałem więcej głowy i zgłosiłem do UOKiK, a następnie inspekcji handlowej. Ten drugi mnie nie olał, wręcz przeciwnie. Odpowiedzieli w ciągu 14 dni roboczych (w tym czasie odpowiadają), podziękowali za uwagi i poprosili mnie o podanie adresu, bo chcą przekazać na moje ręce 100g tytoniu Route 66. Podałem adres około tydzień temu, dziś go otrzymałem. We wiadomości, gdzie podawałem adres, dodałem, że nie obraziłbym się o jakiś firmowy gadżet i go dostałem - drugie opakowanie tytoniu, więc ogółem dostałem 200g (blue i red). To się nazywa szanowanie klienta! Dodam tylko, że nie oczekiwałem tytoniu, a wyjaśnienia. Dziękuję Imperial Tobacco Polska!
PS. Po zmianie techniki, udaje się skręcić więcej, choć nadal mniej jak na opakowaniu, ale nie jest to już kolosalna różnica 50 sztuk, a kilkunastu.

2. Zacząłem wraz z przyjacielem nowy projekt. Stary dawno temu zamknęliśmy, a w zasadzie, to skończyliśmy na początku - za dużo do roboty. Potrzebowalibyśmy 5 lat przy założeniu, że codziennie siedzielibyśmy przy tym po 8 godzin (odliczając weekendy). Ciężko z wykonaniem, jeśli jedna z osób pracuje. Pomysłodawcą byłem ja. Pomysł "sprzedany" przyjacielowi. Przypadł mu do gustu, działamy. Jeszcze tylko kupić domenę (groszowe sprawy), bo serwer mamy i ciśniemy. Już coś na stronie jest, ale na razie się nie chwalę, co i jak. Pochwalę się jak już strona będzie gotowa pod względem wizualnym oraz będzie na niej więcej niż [obecnie] 3 artykuły. Trzymajcie kciuki za nasze powodzenie!

sobota, 21 lipca 2012

Nowe blogi i nowe plany

Cieszę się jak głupi bateryjką, choć niczego nie dostałem i nie wygrałem. Po prostu, żeby trochę zmienić wizerunek tego bloga, stworzyłem dwa dodatkowe. Jeden, dlatego ponieważ podnieciłem się jakością zdjęć z Samsunga Galaxy S (choć db zdjęcia z telefonów zawsze mnie ciekawiły), a drugi do artykułów z testami i recenzjami, oczywiście moimi.
Tu oba:  http://telefoniczny-pstryk.blogspot.com/ oraz http://testy-recenzje-opinie.blogspot.com/

Kurcze, nie wiedziałem, że tyle hecy będzie po stworzeniu nowych...
Stworzyłem nowy, a "o mnie" z tego bloga, jak i avatar także się przeniósł na nowego, dlatego zrobiłem subtelne zmiany. Z tego bloga zniknęło "o mnie" i avatar w kwadracie, a zamiast tego jest prostokątny. Na tych nowych nie ma wcale. Może w przyszłości się coś pojawi. Poza tym, co zauważyłem, to autor na wszystkich blogach zaczął wyświetlać się ten sam; tym razem nie odpowiedni dla tego bloga, a dla Telefonicznego pstryka, który to wyświetlał się tutaj i w testach-recenzjach-opiniach, dlatego zrezygnowałem z podpisu w ogóle, zamiast tego wprowadziłem swoje częściowe dane w głównym profilu i, nie wiem dlaczego, ale w tej postaci tylko na Telefonicznym pstryku się wyświetla autor, a gdzie indziej niet. Nie wiem o co chodzi, ale już wolę tak, aniżeli autor właściwy dla danego bloga miał się wyświetlać na pozostałych.

Na Telefonicznym pstryku planuję umieszczać zdjęcia wykonane telefonem i poddane obróbce w telefonie. Oczywiście nie, że zrobię byle co i wrzucę. Zawsze będę się starał, by wszystko trzymało się kupy, a nie nią było ;-)
Jeśli chodzi o testy-recenzje-opinie, to już mam w głowie pomysł, który planuję zrealizować na dniach, a będzie to mega test aplikacji foto na telefon. Wczoraj i przedwczoraj przetestowałem kilkanaście i uznałem, że można taki teścik zrobić. Nie widziałem podobnych w necie, a jak są polecenia aplikacji, to zwykle wygląda to tak "co warto ściągnąć na Androida". Jak zrobimy teścik aplikacji foto, to następnym będzie teścik aplikacji multimedialnych, ale póki co, nie zapeszajmy :-) Niech powstanie najpierw ten pierwszy.

Będę musiał z tego bloga usunąć wszystkie swoje recenzje, a trochę mi szkoda, bo tylko test Navime i Mediona ma około 500 wyświetleń, czyli jakieś 28% wszystkich, ale z drugiej strony po co mają być duplikaty...
Ten blog nadal będzie życiowy, czyli pamiętnik z przemyśleniami i od czasu do czasu będę umieszczał na nim zdjęcia.

niedziela, 15 lipca 2012

Szukając stylu

Nie od dziś zastanawiam się czy podzielić bloga, znaczy zamiast w 1-go wrzucać wszystko, to podzielić go na kilka mniejszych + ten główny o wszystkim i o niczym. Myślałem, by zrobić osobny do testów i recenzji (w końcu już kilka zrobiłem), tak samo osobny do zdjęć, ale uznałem, że niech ten blog będzie w pewnym sensie wyjątkowy, dzielić go nie będę, tu będzie wszystko tak jak informuję z prawej strony, czyli wszystko i nic.
Jednak ostatnio po zakupie telefonu i odkryciu, że można nim zrobić całkiem niezłe zdjęcia, pomyślałem o tym, by założyć bloga nietypowego lub nietypowego dla mnie. Krótko mówiąc bloga, na którego wrzucałbym wyłącznie zdjęcia wykonane telefonem i w tymże telefonie obrobione. Przyznaję, że wcześniej nie podniecałem się zdjęciami wykonanymi przez aparat w telefonie, a teraz mi odbiło pod tym względem :) Owszem, uważałem i nadal uważam, że Sony Ericsson K800i robi bdb jakości zdjęcia, ale nie ma na niego lub ma dosyć ubogie programy do obróbki, zaś na telefon z systemem jest ich o wiele więcej.
Podobają mi się różne zdjęcia i swego stylu właściwie nie mam, bo nie jest tak, że jeśli robię zdjęcia, to tylko krajobrazy czy architekturę - mnie interesuje wszystko, czasem nawet zdjęcia, które niejeden okrzyknąłby gniotem czy zwykłym pstrykiem. Naprawdę nie mam pojęcia od czego to zależy, że jednego gniota uważam za gniota, a drugiego za sztukę. Żeby było wiadomo o co chodzi, umieszczę 2 zdjęcia, obydwa zamierzone (choć obróbka zawsze w realu powstaje, a nie w zamyśle podczas robienia zdjęcia. Przynajmniej u mnie; chyba, że miałem zaplanowane zdjęcie już wcześniej i nie jest ono spontaniczne), wykonane lustrzanką i telefonem. I choć można, by je uznać za gniot, zwykły pstryk spacerowy, to mi się podobają. Nie wiem od czego to zależy, że jedne tego typu uważam za badziewie, a inne za sztukę - chyba należy to po prostu wytłumaczyć gustem, a jak wiadomo, każdy ma inny...





I tak jakoś mnie naszło, by założyć drugiego bloga do zdjęć wykonanych właśnie z pomocą telefonu. Aparat nie zawsze mamy ze sobą - wiadomo..., ale telefon? Przyznać się - kto nie bierze ze sobą telefonu jak wychodzi z domu? Ja mam zawsze w każdym razie. Różne rzeczy wpadają w oko, czasem są tak spontaniczne, że szybciej wyciągniemy telefon z kieszeni i zrobimy zdjęcie, niż w ogóle zdążymy włączyć aparat (wcześniej wyciągając go z plecaka). Zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą uznać te zdjęcia za wielkie G, ale co mi tam, mój blog-moja sprawa-moje zdjęcia-moje postrzeganie.
Ten drugi blog ma być tylko do zdjęć z telefonu, ale to nie oznacza, że tylko nim będę je cykał. Po prostu - jak napisałem - telefon mam najczęściej przy sobie i lubię podobne jak powyższe obrazki. Nie chodzi o to, by ktoś nazwał to sztuką, po prostu coś takiego mi się widzi i wracając do tytułu, "szukając stylu" nie ma polegać na robieniu zdjęć wyłącznie telefonem, a na swego rodzaju inności, bo nie zdarzają się często podobne koncepty i pod tym względem ma to być mój styl, czyli blog składający się ze zdjęć wykonanych telefonem.

czwartek, 12 lipca 2012

Sztuka, a "sztuka", czyli dzieło czy pstryk

Ostatnio na forum Digital Foto Video nastała dyskusja na temat fotografa miesiąca Szerokiego Kadru (portal foto). Zdjęcia tego właśnie fotografa (a może artysty? Lub "artysty"?) natchnęły mnie do napisania tego artykułu i przedstawienia własnego zdania, wniosków, spostrzeżeń.
Poniżej umieszczam 5 zdjęć martwej natury. Z efektami i bez, a Wy zastanówcie się, które zdjęcia to sztuka, a które to "sztuka".





Trzy z tych zdjęć są celowo zrobione pod ten artykuł, dziś, w ciągu kilkunastu minut wraz z obróbką. Dwa pozostałe powstały dużo wcześniej, z zamysłem. Może nie przekazują emocji, ale mają w sobie to coś. Jedno z nich ma średnią na dfv.pl 4,85 i wygrało konkurs, drugie ma 4,89. To tyle, jeśli chodzi o ich kunszt.
Więc które?

Wyjaśniam: tymi zdjęciami z zamysłem są numery 2 i 4. Nr 4 (żarówka w kombinerkach) nie zostało wykonane przeze mnie, a przez Jacka Michieja: https://www.facebook.com/jacek.photography. Pozostałe są mojego autorstwa.
3 z nich (te efekciarskie) zostały zrobione na wzór "sztuki", czyli bez szczególnego pomysłu, obmyślania, bez starań... - chyba, że z takim pomysłem, by wszystko nie trzymało się ładu i składu, było zwykłym pstrykiem, zrobionym na "dzieło". Wiecie jak trudno coś takiego zrobić? Pstryknąć zdjęcie bardzo łatwo, ale tak pstryknąć, by można je przerobić na "sztukę" już trudno. Przez chwilę musiałem wczuć się w rolę "artysty" (jak wiadomo artystę zrozumie tylko drugi artysta), co nie było łatwe.

Czy moje zdjęcia sprzedałyby się za miliony? Czy moje zdjęcia bez znanego nazwiska i bez znajomości znanych ludzi ktoś dostrzeże? Czy takie zdjęcia trudno wykonać?
Nie. Moje (ta "złota trójka" dziś wykonanych) nie powstały z wykorzystaniem sprzętu za kilkadziesiąt tysięcy. Nawet nie za kilka tysięcy. Raczej za kilka stówek. Do tego oprogramowanie nie za kilka tysięcy, nawet nie stówek i nie dyszek, bo za darmo. Dodam, że nie zostały wykonane aparatem fotograficznym, a aparatem w telefonie - dokładniej Samsung Galaxy S  + program graficzny Pixlr-o-matic.

Czy pan Karol jest artystą? Wg mnie nie jest. Jeśli on jest artystą, to ja także. Widać po zdjęciach, które pokazałem. W dodatku nie zrobiłem ich sprzętem za grubą kasę. Dla mnie prawdziwym artystą, a zdjęcia będące sztuką, robi m.in. Jacek Michiej i inni fotografowie, znani lub nie, którzy wiedzą jak pokazać piękno, jak pokazać emocje, a nie jak zrobić byle gniota i nazwać go sztuką.
W przypadku sztuki Jacka Michieja i innych fotografów, mowa tu o artyzmie, a nie "artyzmie".

piątek, 6 lipca 2012

Żyć w zgodzie z własnym sumieniem

Zdjęcie moje, bo nie znalazłem w necie lepszego z licencją umożliwiającą dowolny użytek

Tak więc widać już czego będzie dotyczyć artykuł...
Ponieważ wydawaliśmy z żoną 650 zł na papierosy miesięcznie, uznaliśmy że spróbujemy zaoszczędzić i zaczniemy skręcać. Uposażyliśmy się w maszynki, gilzy, no i najważniejsze, tytoń. Gilzy i maszynki, to groszowe sprawy, a tytoń jak widać - 100g za 42 zł i wielki napis, że starczy na 180 sztuk. Oczywiście nie mogło zabraknąć gwiazdki przy ilości, ale o tym za chwilę. Kalkulując koszta wyszło nam, że w sakli miesiąca przy ilości podanej na opakowaniu, potrzebowalibyśmy 5-6 takich opakowań, czyli 210-252 zł. W zasadzie nie jest to majątek. Dodajmy do tego gilzy i wychodzi nam 235-277 zł. 650, a średnio 250 miesięcznie, to jednak spora różnica, prawda? Mieć, a nie mieć 400 zł paląc tyle samo, w dodatku tytoń dobrej jakości. Wszystko byłoby super, ale...
Oczywiście jak wspomniałem, z tyłu jest wyjaśnienie gwiazdki, w której klient jest uraczony informacją, że ilość zależna od nabijanego tytoniu, rodzaju gilz oraz maszynki. Co ma maszynka do tego, to nie mam pojęcia, ale ok, niech im będzie. Używam normalnych gilz, standardowych, nie tych długich, tytoniu nabijam też tyle ile trzeba, by papieros nie był miękki, po prostu, by jak najwierniej przypominał fabryczny. I co? Po nabiciu tytoniu Red do ostatniego ziarenka wyszło 131 sztuk, natomiast tytoniu Blue - 122 sztuki. Nie uważacie tego za lekką przesadę? Zbyt duża ta tolerancja. Zrozumiałbym kilka sztuk, ale nie 50-60. Gdy nabiłem tytoń Red, to napisałem do producenta, czyli British American Tobacco, wyjaśniając całą sprawę oraz napisałem, by nie próbowali się bronić informacją o ilości nabijanego tytoniu, bo różnica jest zbyt wielka, a dokładnie wynosząca ponad 27%. Wysłałem. Wyskoczył komunikat, że odpowiadają na "rozsądne" zapytania w ciągu 3 dni roboczych. 3 dni robocze minęły, żadnej wiadomości nie dostałem, więc napisałem kolejną, że rozumiem, iż moja wiadomość nie była dla nich rozsądna, więc dla mnie ich brak odpowiedzi także nie jest i kieruję sprawę do UOKiK. Tak też zrobiłem. Po wysłaniu wiadomości, po chwili wysłałem następną do UOKiK.

No bez jaj. Za 100g tytoniu przyszło mi płacić 42 zł i jeszcze przycinają na ilości. Nie wiem czy chcą przez to zniechęcić do kupowania tytoniu, aby konsument z powrotem kupował gotowe papierosy, czy chcą zniechęcić do kupowania ich tytoniu lub tytoniu z akcyzą. Dodam, że w internecie jest pełno ogłoszeń sprzedaży 1 kg markowego tytoniu za około 100 zł. 1 kg - 100 zł; tytoń w sklepie 100g - 40 zł. Widać różnicę? Rozbój w biały dzień z tą akcyzą. Żeby akcyza była droższa jak sam produkt, to jest kpina. Niedługo wprowadzą akcyzę na herbatę, bo na upartego też można ją palić, a wszystko pod szyldem, "by żyło się lepiej".
Co to dla mnie za oszczędność, jeśli za 120 papierosów z tego tytoniu mam zapłacić 42 zł? Dodajmy do tego te kilka złotych za gilzy na te 120 sztuk, co nam daje łącznie 48 zł + co najmniej 3-4 godziny wolnego czasu, żeby te 120 sztuk skręcić.
120 sztuk gotowych papierosów w sklepie kosztuje 60 zł. Tak więc mamy oszczędność 12 zł, oszczędność teoretyczną, bo licząc najniższą krajową, za godzinę w zakładzie pracy zapłacono, by mi około 6,50 zł, netto. 6,50 zł x choćby te 3 godziny = 19,50 zł. Tak więc na skręcaniu jestem stratny jeszcze 7,50 zł (w przeliczeniu na 120 szt.), aniżeli kupiłbym gotowe papierosy w sklepie i te 3 godziny spędził w pracy. Taka oszczędność, to nie oszczędność.

Poczekamy teraz na odpowiedź UOKiK. Jeśli nawet oni nie odpowiedzą, to napiszę gdziekolwiek, choćby do telewizji czy gazety. Można mówić "nie masz co robić? O kilka złotych chcesz się kłócić?" - tak, chcę. To są moje pieniądze, a w zasadzie mojej żony, na które musi kilka godzin pracować. Poza tym uważacie, że to zwykły zbieg okoliczności, że to akurat mi się zdarzyło, by z jednego opakowania było 50, a z drugiego 60 sztuk mniej niż na opakowaniu? Sądzę, że tak jest we wszystkich.
Pamiętacie sprawę, gdzie konsument podał do sądu koncern elektroniczny, bo dysk twardy miał mniejszą pojemność jak na etykiecie? Wówczas ów koncern przegrał sprawę. A o co chodziło? O to, że na dysku jest podawana pojemność np. 320 GB, choć w rzeczywistości ma około 298. Skąd ta różnica? Ano z tego, że ilość podawana jest w bajtach, a na końcu zamieniona na gigabajty. Jeden kilobajt, to nie jest 1000 bajtów, a 1024, więc 320 gigabajtów w rzeczywistości wynosi mniej jak 300, dlatego teraz jest podawana informacja o tej zależności, ja np. mam w instrukcji.
W przypadku tytoniu jest podana informacja o zależności, ale podana ilość na opakowaniu jest zbyt wygórowana, bo o średnio 30%. To tak jakby dysk 320 GB po zakupie miał rzeczywiście 220 i żadne informacje o zależności kilobajtów z bajtami nie będą tu tłumaczeniem, bo różnica jest zbyt wielka.