piątek, 6 lipca 2012

Żyć w zgodzie z własnym sumieniem

Zdjęcie moje, bo nie znalazłem w necie lepszego z licencją umożliwiającą dowolny użytek

Tak więc widać już czego będzie dotyczyć artykuł...
Ponieważ wydawaliśmy z żoną 650 zł na papierosy miesięcznie, uznaliśmy że spróbujemy zaoszczędzić i zaczniemy skręcać. Uposażyliśmy się w maszynki, gilzy, no i najważniejsze, tytoń. Gilzy i maszynki, to groszowe sprawy, a tytoń jak widać - 100g za 42 zł i wielki napis, że starczy na 180 sztuk. Oczywiście nie mogło zabraknąć gwiazdki przy ilości, ale o tym za chwilę. Kalkulując koszta wyszło nam, że w sakli miesiąca przy ilości podanej na opakowaniu, potrzebowalibyśmy 5-6 takich opakowań, czyli 210-252 zł. W zasadzie nie jest to majątek. Dodajmy do tego gilzy i wychodzi nam 235-277 zł. 650, a średnio 250 miesięcznie, to jednak spora różnica, prawda? Mieć, a nie mieć 400 zł paląc tyle samo, w dodatku tytoń dobrej jakości. Wszystko byłoby super, ale...
Oczywiście jak wspomniałem, z tyłu jest wyjaśnienie gwiazdki, w której klient jest uraczony informacją, że ilość zależna od nabijanego tytoniu, rodzaju gilz oraz maszynki. Co ma maszynka do tego, to nie mam pojęcia, ale ok, niech im będzie. Używam normalnych gilz, standardowych, nie tych długich, tytoniu nabijam też tyle ile trzeba, by papieros nie był miękki, po prostu, by jak najwierniej przypominał fabryczny. I co? Po nabiciu tytoniu Red do ostatniego ziarenka wyszło 131 sztuk, natomiast tytoniu Blue - 122 sztuki. Nie uważacie tego za lekką przesadę? Zbyt duża ta tolerancja. Zrozumiałbym kilka sztuk, ale nie 50-60. Gdy nabiłem tytoń Red, to napisałem do producenta, czyli British American Tobacco, wyjaśniając całą sprawę oraz napisałem, by nie próbowali się bronić informacją o ilości nabijanego tytoniu, bo różnica jest zbyt wielka, a dokładnie wynosząca ponad 27%. Wysłałem. Wyskoczył komunikat, że odpowiadają na "rozsądne" zapytania w ciągu 3 dni roboczych. 3 dni robocze minęły, żadnej wiadomości nie dostałem, więc napisałem kolejną, że rozumiem, iż moja wiadomość nie była dla nich rozsądna, więc dla mnie ich brak odpowiedzi także nie jest i kieruję sprawę do UOKiK. Tak też zrobiłem. Po wysłaniu wiadomości, po chwili wysłałem następną do UOKiK.

No bez jaj. Za 100g tytoniu przyszło mi płacić 42 zł i jeszcze przycinają na ilości. Nie wiem czy chcą przez to zniechęcić do kupowania tytoniu, aby konsument z powrotem kupował gotowe papierosy, czy chcą zniechęcić do kupowania ich tytoniu lub tytoniu z akcyzą. Dodam, że w internecie jest pełno ogłoszeń sprzedaży 1 kg markowego tytoniu za około 100 zł. 1 kg - 100 zł; tytoń w sklepie 100g - 40 zł. Widać różnicę? Rozbój w biały dzień z tą akcyzą. Żeby akcyza była droższa jak sam produkt, to jest kpina. Niedługo wprowadzą akcyzę na herbatę, bo na upartego też można ją palić, a wszystko pod szyldem, "by żyło się lepiej".
Co to dla mnie za oszczędność, jeśli za 120 papierosów z tego tytoniu mam zapłacić 42 zł? Dodajmy do tego te kilka złotych za gilzy na te 120 sztuk, co nam daje łącznie 48 zł + co najmniej 3-4 godziny wolnego czasu, żeby te 120 sztuk skręcić.
120 sztuk gotowych papierosów w sklepie kosztuje 60 zł. Tak więc mamy oszczędność 12 zł, oszczędność teoretyczną, bo licząc najniższą krajową, za godzinę w zakładzie pracy zapłacono, by mi około 6,50 zł, netto. 6,50 zł x choćby te 3 godziny = 19,50 zł. Tak więc na skręcaniu jestem stratny jeszcze 7,50 zł (w przeliczeniu na 120 szt.), aniżeli kupiłbym gotowe papierosy w sklepie i te 3 godziny spędził w pracy. Taka oszczędność, to nie oszczędność.

Poczekamy teraz na odpowiedź UOKiK. Jeśli nawet oni nie odpowiedzą, to napiszę gdziekolwiek, choćby do telewizji czy gazety. Można mówić "nie masz co robić? O kilka złotych chcesz się kłócić?" - tak, chcę. To są moje pieniądze, a w zasadzie mojej żony, na które musi kilka godzin pracować. Poza tym uważacie, że to zwykły zbieg okoliczności, że to akurat mi się zdarzyło, by z jednego opakowania było 50, a z drugiego 60 sztuk mniej niż na opakowaniu? Sądzę, że tak jest we wszystkich.
Pamiętacie sprawę, gdzie konsument podał do sądu koncern elektroniczny, bo dysk twardy miał mniejszą pojemność jak na etykiecie? Wówczas ów koncern przegrał sprawę. A o co chodziło? O to, że na dysku jest podawana pojemność np. 320 GB, choć w rzeczywistości ma około 298. Skąd ta różnica? Ano z tego, że ilość podawana jest w bajtach, a na końcu zamieniona na gigabajty. Jeden kilobajt, to nie jest 1000 bajtów, a 1024, więc 320 gigabajtów w rzeczywistości wynosi mniej jak 300, dlatego teraz jest podawana informacja o tej zależności, ja np. mam w instrukcji.
W przypadku tytoniu jest podana informacja o zależności, ale podana ilość na opakowaniu jest zbyt wygórowana, bo o średnio 30%. To tak jakby dysk 320 GB po zakupie miał rzeczywiście 220 i żadne informacje o zależności kilobajtów z bajtami nie będą tu tłumaczeniem, bo różnica jest zbyt wielka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za przeczytanie