niedziela, 30 września 2012

Dzień jak za dawnych lat

Tzn. może nie takich dawnych, bo wystarczy się cofnąć pamięcią nieco ponad 3 lata wstecz, ale dawno nie miałem tak ekscytującego dla mnie dnia. Całego dnia, a nie 2-3 godzin. Rano tj. przed 9. rano podjechał kolega i razem pojechaliśmy na jego działkę. Mieliśmy coś porobić związanego z budowlanką i miało zejść około 3 godzin. Ostatecznie zeszło prawie 6 i zrobiła się 15.30, gdy stamtąd wyjeżdżaliśmy. Na 14. miał być na obiedzie u dziewczyny wcześniej mnie odwożąc do domu, a na 16. jechać na spot Alfy Romeo związany ze ślubem jednego z klubowiczów. Ostatecznie nie pojechał do dziewczyny na obiad, a razem pojechaliśmy do niego na "fast food" i wyjazd na spot, który swój początek miał minutę jazdy od Pawła domu. Także jestem klubowiczem, ale bez auta, ale ten spot był moim pierwszym. Dotąd nie byłem na żadnym, choć klubowiczem jestem od prawie roku. Nie mam zdjęć początku (czyli z działki), bo nie było czasu ich robić; mam ze środka (spotu) i z końca, ale te jeszcze nie obrobione, a nawet nie przejrzane. Pierwszy raz od nie pamiętam jak dawna, brakuje mi godzin w jednej dobie. Chciałoby się robić wiele rzeczy naraz (obrobić zdjęcia ze spotu oraz z jazdy nocnej, przeglądać aplikacje i pisać artykuły, czytać o pozycjonowaniu i optymalizacji oraz kilka innych, mniejszych spraw), ale czas pozwala tylko na część z tego... :/
Tak czy siak, na chwilę obecną prezentuję kilka fotek, które obrobiłem:

(panorama akurat nie jest obrobiona. Jest tylko złożona z 2-óch zdjęć)





  [jak widać, jedno z aut zagradzało drogę, by cała "alfowska" ekipa mogła przejechać bez przerywania szyku. Niestety chyba nikt nie zrobił zdjęcia w podobnej sytuacji jak wyjeżdżaliśmy spod kościoła, gdy jeden z kolegów przyblokował w ten sposób radiowóz. Cóż, policjanci też człowieki ;) ]


Gdyby nie znaczek i charakterystyczny grill, to z tej perspektywy można, by pomyśleć, że jest to Porsche. 
Otóż nie. Jest to Alfa Romeo Spider, 4-ej generacji.


Zjechało bodajże 16 aut + Państwa Młodych.
Przejechaliśmy się odcinek kilku km w jednym szyku [zwracając uwagę przechodniów] do pewnego rondka na którym zawróciliśmy do kościoła. Tam czekaliśmy 2 godziny łącznie na odjazd pod miejsce imprezy weselnej, gdzie złożyliśmy życzenia i każdy dostał po flaszce ;-) Mieliśmy się rozjechać i tak też z kolegą pomyśleliśmy, że reszta się rozjechała, dlatego wróciliśmy do domu. Jednak nazajutrz okazało się, że jeszcze zajechali na jakiś parking - z głównej ulicy nie widzieliśmy go, a szkoda, bo byłaby okazja na kilka fajnych, nocnych ujęć... Cóż, innym razem.
Na koniec wrzucam zdjęcie jeszcze spod kościoła. Limuzyna z inną parą młodych. Kojarzyłem ten samochód z pewnego hotelu, który oferuje takie auto i się nie myliłem. Auto z hotelu Bohema***** w Bydgoszczy ->  http://www.hotelbohema.pl/?page_id=894



W domu byliśmy około 20.30
11 godzin poza domem już nie pamiętam kiedy ostatnio byłem... Tzn. pamiętam - w maju 2010 roku i chyba też w sierpniu 2010, bo miałem ślub :-) ale od tego czasu chyba nigdzie. Był to chyba najlepszy dzień w moim życiu od ponad 2 lat, który spędziłem poza domem bez ochrony (żony). Ten spot dla mnie był spontaniczny, bo że na niego pojedziemy, dowiedziałem się jakieś 2 godziny przed jego początkiem. Dzionek mi upłynął bardzo przyjemnie. Mógłbym wspomnieć, że się czułem zmęczony po robocie na działce oraz że czułem jak mi nogi odpadają, gdy staliśmy przed kościołem (5,5 godziny roboty stojącej na działce + postój przed kościołem), bo nawet, gdy jeszcze pracowałem, to jednak miałem pracę siedzącą, a nie stojącą. Ehh... trochę pracy było mi trzeba. Co prawda od tak długiego postoju od pracy nie czułem się tak samo energiczny, ba! na początku mi się nawet w głowie zakręciło i musiałem się podeprzeć rękami na nogach, ale potem już było w porządku. Samopoczucie podczas tego dnia oceniam na co najmniej 4 w skali do 5. Oby więcej takich dni z takim samopoczuciem...

2 komentarze:

Dziękuję za przeczytanie