poniedziałek, 25 lipca 2011

Optymistyczne nastawienie

mam po dzisiejszym, a w zasadzie wczorajszym dniu (25.07.br.). Miałem umówioną wizytę lekarską o 17.30.
Trochę się jej obawiałem, bo wiązała się z podróżą samochodem, czego unikam ze względów zdrowotnych, jednak wszystko potoczyło się swobodnie, czyli dojazd na miejsce (20 min.), następnie sama wizyta, jazda do apteki i trasa do rodziców, czyli na drugi koniec miasta. U rodziców spokojnie, całkiem przyjemnie, tylko powrotu się obawiałem (z jednego końca miasta na drugi), ale... późnym wieczorem już drogi puste, więc i sama jazda była niebywale krótka i spokojna, bez żadnych ceregieli i nieprzyjemności. Oby tak dalej.
Dlaczego się obawiałem jazdy w te i wewte? Ano dlatego, że choruję na lęk napadowy z atakami paniki, który spotyka mnie w najmniej oczekiwanych momentach, a dolegliwości są dyskomfortowe. Może kiedy indziej o nich wspomnę. Interesuję się fotografią, ale z moją chorobą ciężko pogodzić jedno z drugim.
Aparat oczywiście miałem ze sobą, ale niestety nie było okazji do ciekawego zdjęcia i dodania go do artykułu.
Może innym razem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za przeczytanie